Słowem wstępu…

W życiu każdego fotografa następuje moment, w którym musi podjąć decyzję o zakupie nowego sprzętu – czy to z powodu jego zużycia czy też potrzebuje lepszych, bardziej profesjonalnych narzędzi. Mój wybór padł na Canona R. Tutaj muszę zaznaczyć, że należałem do zagorzałych zwolenników lustrzanek, natomiast bezlusterkowce były dla mnie wyłącznie technologiczną ciekawostką wybieraną przez mniej świadomych użytkowników, kierujących się nową modą.
Moje nastawienie zmieniło się po tym jak kilka razy miałem możliwość osobiście przetestować nowy korpus Canona ze swoimi szkłami. Nie ukrywam, że byłem naprawdę zaskoczony jak precyzyjnie i szybko działa autofocus i to w dodatku bez żadnej kalibracji. Mała ilość przycisków oraz stosunkowo mały i lekki korpus (dla innych to będzie plus) trochę mnie odstraszały, miałem też obawy co do tego jak zestaw: body + cięższy obiektyw będą „siedzieć” w dłoniach przy dłuższym fotografowaniu. Mimo wszystko wizja wyeliminowania problemu „back” i „front” focusa oraz kalibrowania każdego nowego obiektywu zadecydowała o zakupie tej „ciekawostki” przeze mnie.

Pierwsze wrażenia

Aparat mimo małych rozmiarów trzyma się wygodnie w dłoniach, nie podoba mi się dołożony do zestawu pasek na szyję, zdecydowanie jest on dla mnie za wąski. Samych przycisków jest mało i są one rozmieszczone trochę inaczej niż ma to miejsce w przypadku klasycznych lustrzanek tego producenta. Na początku można się czuć jak dziecko błądzące we mgle, ale kilka dni z aparatem wystarczy, aby przyzwyczaić się do nowego układu. Nie podoba mi się dotykowy touchbar umieszczony na tylnej ściance. Z pewnością miał być on innowacyjnym rozwiązaniem, niestety w praktyce się nie sprawdza. Można go skonfigurować na kilka sposobów, np. żeby reagował tylko na pojedyncze dotknięcie prawego lub lewego końca lub żeby aktywował się po dłuższym przytrzymaniu albo kilkukrotnym dotknięciu. Tutaj muszę zaznaczyć, że dotykowy panel tego typu musi być domyślnie wyłączony, bo w przeciwnym razie łatwo o to, żeby nawet przez przypadkowe dotknięcie go, niekoniecznie palcem, ale i ciałem kiedy aparat jest zawieszony na pasku. Muszę też podkreślić, że każdy przycisk można swobodnie zaprogramować według własnego uznania i za to należy się duży plus. Brakuje dżojstika, ale jest możliwość zastąpienia go wyświetlaczem – opiszę to dokładnie w dalszej części mojej recenzji. Zasilanie stanowi standardowa bateria lp-e6. Słyszałem, że niektórzy użytkownicy skarżą się, iż aparat odmawia współpracy z nieoryginalnymi ogniwami, ja tego problemu nie zauważyłem, a korzystam z baterii firmy Newell. Aparat posiada niestety tylko jedno gniazdo na karty pamięci SD.

Wyświetlacz i wizjer

Aparat posiada trzy wyświetlacze: główny dotykowy ekran, drugi w wizjerze oraz trzeci na górnej ściance obudowy, pokazujący aktualnie wybrany tryb fotografowania oraz podstawowe parametry jak ISO, czas naświetlania, przysłona. Jest też możliwość podświetlenia ekranu przy pomocy przycisku znajdującego się obok wyświetlacza. To co mnie trochę denerwuję to fakt, że nawet po wyłączeniu aparatu, wyświetlacz dalej jest włączony i pokazuje aktualnie wybrany tryb fotografowania. Wizjer w aparacie jest w postaci wyświetlacza – co do jego jakości nie mam zastrzeżeń. Nie będę się tutaj odwoływać do cyferek i podawał jaką on ma rozdzielczość i kontrast, bo nie jestem handlowcem i nie jest mi to potrzebne. Mogę stwierdzić, że obraz jest naprawdę ostry i wyrazisty, nie ustępuje w niczym klasycznym wizjerom. Można sobie wybrać jakie informacje ma pokazywać wyświetlacz, łącznie z elektroniczną poziomicą, która nie tylko pokazuje przechył korpusu w poziomie, ale także informuje o przechyle w płaszczyźnie pionowej. W przypadku bardzo złych warunków oświetleniowych obraz w wizjerze nadal jest bardzo wyraźny i czytelny. Co do wyświetlacza również nie mam zastrzeżeń – jest on odchylany, obraz przez niego generowany również ma odpowiednią ostrość i kontrast. Jest czytelny nawet w mocnym świetle. Świetnie reaguje na dotyk, jest pod tym względem bardzo precyzyjny. Podkreślam to, ponieważ mam stosunkowo duże i mało zgrabne palce, a mimo wszystko korzystanie z funkcji dotykowej nie stanowi żadnego dyskomfortu. To co mi się nie podoba to fakt, iż obrazy pokazywane przez wyświetlacz i wizjer trochę różnią się jasnością. Mam wrażenie, że oglądane to samo zdjęcie w wizjerze wydaje się być jaśniejsze od tego na wyświetlaczu i jest ono zdecydowanie jaśniejsze od tego, co potem można zobaczyć na komputerze. W opcjach zmniejszyłem jasność obrazu pokazywanego w wizjerze, natomiast nadal mam problem z ustawieniem poprawnej ekspozycji tylko na podstawie obrazu generowanego przez wizjer. Obiecałem napisać nieco o substytucie dżojstika. Otóż jeśli korzysta się podczas kadrowania wyłącznie z wizjera i najdzie nas ochota na szybką zmianę punktu ostrości to można to zrobić przeciągając palcem po dotykowym wyświetlaczu. Naprawdę jest to świetna sprawa, a co więcej, tutaj też możemy skonfigurować czy chcemy aby funkcję touchpad pełnił cały wyświetlacz czy tylko jego fragment. Ja osobiście korzystam tylko z górnego prawego rogu, bo dzięki temu jestem w stanie bardzo szybko zmieniać punkt ostrości, nawet szybciej niż robiłoby się to w klasyczny sposób.

Jakość obrazu

Z tego co wyczytałem – matryca w Canon R to nieco zmodyfikowana matryca z Canon Mark IV. Jeśli chodzi o jakość generowanego przez nią obrazu jest naprawdę przyzwoicie. Owszem, da się już zauważyć szumy przy ISO 800, ale nie są one uciążliwe, ziarno nie jest kolorowe, a raczej jak z filmu analogowego, dosyć przyjemne dla oka. Naturalnie wraz ze wzrostem czułości, ziarna jest coraz więcej. Dla mnie maksymalnie użyteczne jest ISO 3200, natomiast staram się nie wchodzić powyżej ISO 1600, jeśli nie wymaga tego sytuacja. Co do tego ile można wyciągnąć z czerni w przypadku niedoświetlenia, to mogłoby być nieco lepiej, ale nie jest źle. Przy konwencjonalnej obróbce w zupełności wystarcza. Jeśli chodzi o kolory i kontrasty to jest naprawdę świetnie. Kolory są żywe, ale mimo wszystko mają naturalny odcień, niepodkręcony. Kolory skóry również są bardzo naturalne. Przejścia pomiędzy odcieniami szarości są bardzo płynne i przyjemne dla oka. Nie ma mowy tu o jakimś bandingu. Obraz jest naprawdę ostry.

Ustawianie ostrości

To jest ten aspekt, który ostatecznie zadecydował o zakupie tego aparatu i „zdradzeniu” lustrzanek. Ustawianie ostrości jest naprawdę szybkie i co najważniejsze bardzo celne. Oczywiście jeśli ktoś potrzebuje fotografować szybko poruszające się obiekty czy wydarzenia sportowe, to niekoniecznie ten aparat mu przypadnie do gustu, ale w przypadku fotografowaniu mniej dynamicznych scen jak najbardziej się sprawdzi. Mamy do wyboru kilka trybów, wykrywanie twarzy, oka, obszarowy pionowy lub obszarowy poziomy i oczywiście punktowy. Możemy sobie regulować wielkość obszaru ustawiającego ostrość, płynność ustawiania ostrości, priorytet pomiędzy szybkością a celnością autofocusa. Jeśli scena jest dobrze oświetlona to wszystko działa wyśmienicie. W przypadku małej ilości światła aparat dalej poprawnie ustawia ostrość, ale zdecydowanie wolniej. W sytuacji kiedy światła jest naprawdę mało włącza się dioda led wbudowana w aparat. Jest to nieco nienowoczesne, bo przypomina mi to ustawianie ostrości w niegdyś popularnych „małpkach”. Wielka szkoda, że nie można użyć diody doświetlającej z lamy lub nadajnika, które zdecydowanie są bardziej skuteczne niż to, co posiada sam aparat. Jest jeszcze możliwość wsparcia autofocusa błyskami z samej lampy, ale kto podczas reportażu ma „goły” palnik lampy skierowany bezpośrednio na fotografowaną osobę. Nie dość, że zafundujemy komuś pokaz stroboskopowy to w dodatku samo rozwiązanie jest mało skuteczne. Co w przypadku manualnego ustawiania ostrości? Jest dość ciekawie, bo mamy możliwość włączenia podświetlenia ostrych krawędzi lub asystenta ostrzenia, który graficznie nam podpowie, w którą stronę poruszyć pierścieniem ostrości, aby uzyskać wyraźny obraz. Naprawdę jest to świetne rozwiązanie.

Filmy

Z góry muszę zaznaczyć, że żaden ze mnie filmowiec. Natomiast jak dla mnie tryb Full HD prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Obraz jest ostry, nie szarpie się. Możemy nagrywać maksymalnie w 50 lub 60 FPS. Niestety nie ma możliwości rejestrowania obrazu w 120 FPS. Nie mogę tego samego powiedzieć o trybie 4k – co tu dużo mówić, jest on tutaj dodany na siłę. Po pierwsze – chcąc nagrywać w tak wysokiej rozdzielczości, musimy się pogodzić z na stałe włączonym cropem. Trochę to dziwne, ale ja nie jestem inżynierem. Mimo wszystko nie ma co ubolewać, bo efekt rolling shuteru jest tak ogromny, że co najwyżej możemy nagrywać statyczne ujęcia martwej natury. Jeśli ktoś nie potrzebuje koniecznie nagrywać w 4K, to jak najbardziej nagrywanie tym aparatem ma sens.

Obiektywy

Canon wraz ze swoją linią aparatów R wypuścił też nową linię dedykowaną dla nich obiektywów. Szczerze mówiąc, nie miałem jeszcze przyjemności przetestować nowych obiektywów, ale nie są one wymagane. W zestawie z korpusem jest adapter, dzięki któremu możemy podpiąć zarówno obiektywy dedykowane pod pełną klatkę jak i te pod APS-C. Aparat sam automatycznie wykrywa jaki mamy obiektyw zamontowany i jeśli jest taka potrzeba to włącza tryb cropa. Oczywiście przy włączonym cropie zdjęcia już nie są tak ostre jak bez niego, ale dzięki temu możemy tak naprawdę podpiąć do aparatu dowolny obiektyw.

Ciekawostki

Z ciekawszych rzeczy jakie posiada aparat trzeba wymienić zakrywaną matrycę. Po wyłączeniu aparatu, matryca zostaje zabezpieczona, dzięki czemu jest mniejsze ryzyko, że zabrudzimy ją podczas wymiany obiektywów. Z rzeczy, które mnie z pewnością irytują to brak diody podczerwieni do zdalnego wyzwalania migawki. Niby bzdura, ale dość irytująca. Często fotografuję krajobrazy na długich czasach, więc pilot zawsze miałem pod ręką. Tani i lekki – nawet jak spadł na ziemię czy do wody to nic się z nim nie działo. Teraz mamy możliwość zakupu oryginalnego pilota na bluetooth za ok. 200zł, gdzie zwykły pilot na podczerwień to koszt ok. 15zł. Oczywiście zainwestować w taki pilot jednorazowo nie jest problemem, ale w przypadku jego zniszczenia wydanie kolejnej takiej kwoty już nie jest przyjemne. Mamy też możliwość wyzwalania migawki za pomocą telefonu. O ile nowa aplikacja na telefon pozwala na sprawniejsze i szybsze połączenie się z aparatem, to w przypadku podglądu na żywo, obraz prezentowany na telefonie ma duże opóźnienie, a sama aplikacja lubi się na chwilę przywiesić. Być może jest to wina mojego telefonu, nie miałem jeszcze okazji przetestować aplikacji na innym telefonie. Warto też nadmienić, że w przypadku fotografowaniu w trybie bulb nie potrzebujemy pilota ani wężyka spustowego, ponieważ możemy ustawić dowolny czas otwarcia migawki i nie jesteśmy już ograniczeni do klasycznych 30 sekund. Możemy też fotografować przy użyciu formatu Dual Pixel RAW, szczerze mówiąc nie korzystałem jeszcze z tej funkcji, ale w wielkim skrócie – po zrobieniu zdjęcia możemy jeszcze w minimalnym stopniu przesunąć punkt ostrości, aby otrzymać idealnie ostre zdjęcie.

Podsumowanie

Dla mnie pierwszy pełnoklatkowy bezlusterkowiec to udana konstrukcja. Jakość zdjęć jaką możemy dzięki niemu uzyskać stoi na wysokim poziomie. Autofocus w większości sytuacji sprawuje się wyśmienicie i to nawet przy słabym świetle. EOS R sprawdzi się zarówno jako drugi zastępczy aparat, ale spokojnie można go użyć jako podstawowy korpus. Jeśli chodzi o sesje w plenerze to nawet bym się nie zastanawiał, bo można włączyć wykrywanie oka i skupić się na samym kadrowaniu, ponieważ aparat sam sobie poradzi z ustawieniem ostrości. Owszem, jeśli ktoś ma zamiar fotografować wyłącznie ludzi w ciemnym klubie to tutaj bym się zastanowił nawet nad Canonem 6D Mark II, ale zakładam że są to sporadyczne sytuacje i przewaga pomiaru kontrastowego w Canonie R nad detekcją fazy, w trochę lepszym świetle jest wystarczająco większa, aby zdecydować się jednak na zakup bezlusterkowca. Oczywiście moje spostrzeżenia są opinią subiektywną, wynikającą z moich upodobań i charakteru pracy z aparatem.

Plusy:

  • szybki i precyzyjny autofocus,
  • bardzo dobra jakość obrazu,
  • elektroniczny wizjer,
  • wyświetlacz z funkcją touchpadu,
  • dobrej jakości filmy Full HD,
  • zabezpieczanie matrycy,
  • standardowa bateria lp-e6,
  • asystent ostrzenia w trybie manualnym.

Minusy:

  • wolniejszy autofocus w słabym świetle,
  • brak możliwości wspomagania systemu AF diodą z lampy błyskowej,
  • brak diody IR do wyzwalania migawki,
  • bezużyteczny touchbar,
  • pojedynczy slot na kartę pamięci.

Warto też obejrzeć recenzję tego Pana:

https://www.youtube.com/watch?v=whNRlYghWN4

Omówienie polskiej instrukcji:

https://www.youtube.com/watch?v=O5lR6KbdUzk